Teatr Telewizji TVP

33 omdlenia

Dramat Antoniego Czechowa w reżyserii Zbigniewa Zapasiewicza. Spektakl z 1995 roku.

Telewizyjna wersja przedstawienia z Teatru STU w Krakowie (premiera w styczniu 1994). Na spektakl składają się trzyminiatury dramatyczne: „Oświadczyny”,„Niedźwiedź”,„Jubileusz”, połączone fragmentami „Łabędziego śpiewu” i „Rozmowy o teatrze” Antoniego Czechowa (1860-1904).

Mistrzowsko rozegrane scenki łączy też ta sama obsada i elementy scenografii, sugerujące związek pomiędzy poszczególnymi historyjkami. Każdy z wykonawców pojawia się w trzech wcieleniach. Zbigniew Zapasiewicz jest niezgułowatym starającym się w „Oświadczynach”, dziarskim, krzepkim jak „Niedźwiedź” oficerem w stanie spoczynku i schorowanym, okutanym w szale, żałosnym, ale wcale niegłupim urzędnikiem bankowym w „Jubileuszu”.

Leon Charewicz także gra postaci diametralnie różniące się wyglądem i temperamentem. Jest porywczym tatusiem podstarzałej panny na wydaniu, gamoniowatym, spłoszonym sługą fertycznej wdowy i czarującym, lubiącym zadawanie szyku bankowcem-jubilatem.

Olga Sawicka również zmienia się nie dopoznania – jako mało urodziwa a wielce kłótliwa panna, poetyczna wdowa skrywająca pod głęboką żałobą ognisty temperament i jako żona, która gadulstwem, jękami i krzykiem potrafi wszystkich wykończyć, ale też wszystko załatwić.

Elementem dodatkowo spajającym trzy utwory dramatyczne są monologi Starego Aktora. W pustym teatrze, na widowni i za kulisami, Krzysztof Stelmaszyk ucharakteryzowany na stojącego nad grobem starca snuje rozważania o kondycji aktora, teatrze i życiu artysty. Z rozrzewnieniem wspomina dawne, dobre czasy, gdy ze sceny płynęły słowa pełne szlachetności,mądrości i pasji, a widz, patrząc na pełną ekspresji grę, ronił łzy albo czuł mróz wędrujący po kościach. Dzisiejsi dramaturdzy i aktorzy, jego zdaniem, ledwie odwzorowują realne postaci i sytuacje, podczas gdy publiczność ma „podziurki w nosie” tego, co i tak zna z życia.

W zgodzie z tą wskazówką, twórcy spektaklu odrzucają wszędobylski realizm. Skłaniają się raczej ku karykaturze, co od pierwszej sceny podkreślają przyklejone, wielkie nosy obojga kandydatów do ożenku, peruka kawalera, przesadna charakteryzacja, interpretacja i sam sposób mówienia ocierające się o parodię.Z oświadczynami wybiera się po sąsiedzku Iwan Wasiliewicz, mężczyzna w wieku krytycznym, który ma chore serce,ustawiczne palpitacje, podagrę, cierpi na bezsenność i chroniczną skłonność do pieniactwa. Ta sama przypadłość trapi Natalię Stiepanownę i tatusia wybranki, toteż wizyta ma przebieg nader burzliwy i tym zabawniejszy dla widzów.

Bohaterką drugiej miniatury jest wdowa po Iwanie Wasiliewiczu, która od śmierci męża nie opuściła czterech ścian i ślubowała dochować mu wiary poza grób. Sentymentalną, wytworną damę nieoczekiwanie nawiedza impetyczny porucznik artylerii w stanie spoczynku, Grigorij Smirnow, gwałtem domagając się zwrotu zaciągniętej przez nieboszczyka pożyczki. Rozmowa o sprawach finansowych schodzi na całkiem inne tory. Niewiasta z charakterem jest gotowa stanąć do pojedynku z tym żołdakiem, niedźwiedziem, monstrum. On zaś, który sam rzucił dwanaście kobiet, a jego dziewięć rzuciło, rozmigdalony i rozcukrzony zdobywa się na gest zaskakujący.

Trzecia opowieść o jubileuszu, który się nie odbył zpowodu głupiej baby, pokazuje jeszcze inną stronę damsko-męskich kontaktów. Elegancki w każdym calu szef i stłamszony urzędnik bankowy, który mimo rozlicznych przeszkód usiłuje przygotować na czas sprawozdanie finansowe,stają oko w oko z Natalią Stiepanowną Smirnową. Jej mężowi, emerytowanemu urzędnikowi sektora wojskowego, niesłusznie potrącono z pensji pewną kwotę. Upiorny babsztyl, zawodząc w kółko: – ja jestem kobieta słaba, bezbronna, żyłki nie ma we mnie zdrowej – usiłuje wyegzekwować całą sumę od Bogu ducha winnych bankowców.

Scenariusz: Tadeusz Pawłowicz, Zbigniew Zapasiewicz,
czas: 79 min,
scenografia: Marek Braun,
zdjęcia: Grzegorz Kuczeriszka,
występują: Olga Sawicka, Leon Charewicz, Zbigniew Zapasiewicz oraz Krzysztof Stelmaszyk (Stary Aktor),
przekład: Artur Sandauer, Aleksander Wat